Włamania do piwnic. Złodzieje nie mają przerw w pracy

Nasi Czytelnicy alarmują: w Stalowej Woli złodzieje włamują się do piwnic. Kradną nawet weki z przetworami.

Złodzieje nie podlegają ogólnopolskiej kwarantannie. Nie siedzą w domach pracując zdalnie. Pracują bez przerwy i nie zrobili sobie wolnego od tego procederu z okazji koronawirusa. Tutaj nie ma znaczenia osiedle, ulica, blok. Najbardziej cieszy ich, gdy ludzie, mimo domofonów, nie zamykają drzwi do klatek, a jeszcze bardziej zadowoleni są z tego, że drzwi do piwnicy stoją dla nich otworem.

Co jakiś czas dostajemy od Was informacje gdzie tym razem zawitali złodzieje, czasem też wysyłacie nam zdjęcia. Jak nietrudno zauważyć, złodzieje wyłamują skoble, wydzierają ze ścian metalowe zabezpieczenia i wchodzą do piwnicy. Nie tracą raczej czasu na przepiłowanie kłódek. Stamtąd wynoszą wszystko co cenniejsze, co uda się sprzedać w Internecie czy na targu. Łupem padają akumulatory, prostowniki, narzędzia typu piła, kosiarka skrzętnie przechowywana właśnie tutaj by nie leżeć na działce, rowery, sprzęty domowego użytku. Ostatnio wielu mieszkańców do piwnic upchało konserwy i słoiki z mięsem zakupione na wypadek wybuchu epidemii, są też produkty sypkie przechowywane z w szczelnie zamkniętych pojemnikach. Złodzieje nie pogardzą darmową wyżerką. Przy okazji wyniosą też z piwnicy ogórki kiszone, dżemik czy sok malinowy.

Jak się zabezpieczyć przed włamaniami? Prosto. Wystarczy dobitnie wytłumaczyć sąsiadowi, który nieustannie podpiera drzwi wejściowe stopką, by wietrzyło się w środku, że tego typu zabiegi są zachętą do wejścia do naszego bloku. Nie po to płaciliście za montaż domofonu, by go nie używać. Trzeba też wychodząc z piwnicy zamykać na klucz wejście do niej. Dobry zamek również się przyda w naszych własnych, piwnicznych drzwiach. Nie wpuszczajmy też ufnie każdego, kto zadzwoni domofonem do nas. Spytajmy po co wchodzi i w jakim celu. Jeśli mówi, że do sąsiada, niech dzwoni do sąsiada, a nie do nas. Bądźmy bezpieczni!