A nad Sanem sobie grillujemy, a na targu cichcem sobie kupujemy

Image

Koronawirus nie straszny niektórym miłośnikom kiełbasek i piwka na świeżym powietrzu, bo w sobotnie popołudnie, gdy słonko pięknie świeciło nam nad głowami, niektórzy z nich zdecydowali się na piknik na błoniach.

Po mieście wciąż jeździ auto, które ma za zadanie informowanie mieszkańców o zagrożeniach ze strony wirusa. Nie wolno wychodzić z domów, nie wolno spacerować, gromadzić się, spotykać ze znajomymi. Nasze życie na zewnątrz ma być ograniczone, decyzją władz, do minimum. Z domu wolno nam wyściubić noc jedynie w uzasadnionych przypadkach takich jak zakupy, wyjście do lekarza i wolontariat.

Tymczasem życie kwitnie, a policja rozdaje mandaty po 500 zł tym, którym to nie pasuje. W sobotę na stalowowolskich błoniach grillowano. Ktoś nie mógł obejść się bez pęta kiełbasy ociekającej tłuszczem. Inaczej widać nie umiał. Czytelnik, który przejeżdżał nieopodal zatrzymał się i zrobił zdjęcia…

Przygnębiające jest również to, że na mieście chyba najwięcej jest seniorów: spacerują, idą do sklepu po pół kilograma jabłuszek czy jedną bułeczkę na śniadanie. Siedzą na ławeczkach i odpoczywają wyciągając głowę do słonka. Wobec sporych braków w szpitalach doprowadzanie do rozszerzenia się wirusa jest co najmniej głupie. Zwróćcie uwagę swoim rodzicom i dziadkom, tłumaczcie im zagrożenie. Dziś na targu handel z samochodów dosłownie kwitł. Jeden z czytelników jadąc do pracy widział jak seniorzy, w pełnej konspiracji, zaopatrywali się w jajka, wędliny, mięso i warzywa. „Czy ktoś im może wyjaśnić, że świąt nie będzie, jeśli będą nadal się tak zachowywać?”- napisał do nas Czytelnik.

Przewiń do komentarzy









Komentarze

Dodaj swój komentarz

Przed publikacją zapoznaj się z Polityką Prywatności. Pamiętaj ponosisz odpowiedzialność za swój wpis!
By sprawdzić czy nie jesteś bootem, wpisz wynik działania: 1 + 2 =