Radny upomniał się o romską Sendlerową- babcię Noncię i przypomniał o obozie pracy przymusowej

Image

Pamiętaliśmy o dwóch lekarzach z Rozwadowa, czcimy pamięć o pomordowanych, a wciąż nic nie mówimy o kobiecie o tak wielkiej odwadze, że jej imię powinno znać każde stalowowolskie dziecko.

Radny Mariusz Bajek o „Nonci”, czyli Alfredzie Markowskiej opowiadał już na forum Rady Miejskiej akcentując konieczność uhonorowania tej odważniej kobiety przez społeczeństwo Stalowej Woli. Teraz do sprawy powrócił jako, że przez ostatnie lata nic się w tym temacie nadal nie zrobiło. Nie chodzi tu o stawianie pomników, lecz chociażby o małą tabliczkę mówiąca o tamtych wydarzeniach.

Jej historia jest nie tyle wzruszająca, co niezwykła, bo odwaga i siła, a przede wszystkim prostota myślenia i życiowe hasło, że nie ma różnicy pomiędzy dziećmi żydowskimi, polskimi, romskimi czy niemieckimi jest lekcją prawdziwie ludzkiej miłości. Jak to się stało, że kobieta, która na naszym terenie uratowała co najmniej 50 dzieci nie jest powszechnie znana, a wspomnienie o niej nie jest pielęgnowane, trudno powiedzieć. Czas to jednak definitywnie zmienić.

Alfreda Markowska Noncia urodziła się w taborze romskim. Gdy rozpoczęła się wojna miała 13 lat. Straciła całą, 80- osobową rodzinę, bo Niemcy wymordowali jej tabor. Stało się to wówczas, gdy Noncia wyszła do wsi po żywność. Gdy wróciła zastała jedynie martwe ciała swych bliskich. Do naszego Rozwadowa los rzucił ją dwukrotnie, pierwszy raz zaraz po utracie rodziny. Przyjechała tu do krewnych, którzy przygarnęli ją i jej męża, z którym ślub zawarła w wieku około lat 15 (mąż uratował się tylko dlatego, że przed napaścią poszedł odwiedzić krewnych w Rozwadowie). Alfreda Markowska została później wraz z mężem osadzona w getcie w Lublinie, następnie przewieziona do Łodzi i Bełżca, skąd uciekła i powróciła do Rozwadowa. Tu osiadła, została zatrudniona na kolei i rozpoczęła prywatną wojnę z Niemcami. Noncia niczego się nie bała. Pod okiem Niemców wykradała dzieci z transportów jadących do obozów zagłady, szukała ich po lasach, gdzie Niemcy urządzali rzezie, nierzadko znajdowała je wśród trupów i rannych. Zabierała, ukrywała, karmiła i pocieszała, znajdowała ich krewnych, załatwiała fałszywe dokumenty i bezpiecznie wywoziła z dala od Niemców. Wiele z tych dzieci nie miało rodzin, więc Noncia znajdywała im nowe. Dla niej nie miało znaczenia, gdzie maluch się urodził. Ważne było życie ludzkie. Wśród uratowanych był m.in. Karol Parno Gierliński, nieżyjący już autor pierwszego romskiego elementarza. Babcia Noncia, bo teraz tak wszyscy do niej mówią, po wojnie osiadła w Gorzowie Wielkopolskim. Wszyscy ją tam znają. Mimo sędziwego wieku wciąż pamięta tamte złe czasy, ale już nie chce o nich mówić. Te wspomnienia są żywą raną na jej sercu.

Alfreda Markowska odbudowała swój tabor. W roku 2006 została odznaczona Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Powstał nawet film o jej historii. W Gorzowie Wielkopolskim, na jednej ze szkół wymalowano mural z jej wizerunkiem. Stalowa Wola wciąż nie uhonorowała tej wielkiej postaci.

Mariusz Bajek kolejny więc raz przypomniał, że mamy taki obowiązek. Romska Sendlerowa zasługuje na pamięć o niej i przekazanie jej historii potomnym. Radny zwrócił też uwagę na fakt, że na osiedlu Młodynie podczas II wojny światowej znajdował się obóz pracy, w którym w szczytowym okresie znajdowało się aż 1160 Żydów będących obywatelami Polski. Szacuje się, że mogło tam zginąć około tysiąc osób. Pracowali w hucie, a idąc do pracy wzdłuż torów znaczyli szlak swoimi ciałami. Obóz ten został przeniesiony później na teren huty. Tam też ginęli ludzie.

- Jest mi przykro, że tyle lat po wojnie nikt o tym nie wiedział, nikt się o nich nie upominał. Przecież większość mieszkańców Stalowej Woli w ogóle nie zdaje sobie z tego sprawy, że takie wydarzenia miały miejsce tutaj, w Stalowej Woli. Zwłoki tych ludzi nadal tutaj leżą, dlatego zwracam się do pana prezydenta, do przewodniczących, do wszystkich państwa o wsparcie mnie w tym temacie i załatwienie tej sprawy. Powinno być jakieś upamiętnienie tych wydarzeń. Ja nie twierdzę czy to ma być pomnik, czy to ma być tablica, gdzie to ma się znajdować. Zostawmy to na później, ale chodzi o to, żeby upamiętnić ofiarę tych ludzi, jak również uhonorować wielką odwagę i prywatną wojnę Cyganki, która tu mieszkała na terenie Stalowej Woli- powiedział podczas sesji radny Mariusz Bajek.

Komentarze

Dodaj swój komentarz

Przed publikacją zapoznaj się z Polityką Prywatności. Pamiętaj ponosisz odpowiedzialność za swój wpis!
By sprawdzić czy nie jesteś bootem, wpisz wynik działania: 1 + 2 =